wtorek, 18 sierpnia 2015

20.

Rozdział 20: Pierwszy pocałunek.

Obudziłam się przez uczucie, że ktoś mnie przytula mocniej co swojego ciała. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Justina, który spał jak zabity, trzymając mnie bardzo blisko swojej klatki piersiowej. Przypomniało mi się jak pocałowałam jego pierś. Jak ja mu spojrzę w oczy? Czemu musiałam to zrobić? Przecież on mnie wyśmieje jak się obudzi. Wyplątałam jedną rękę z jego uścisku i złapałam za swój telefon. Zobaczyłam że jest już 11 rano, a za oknem świeciło bardzo mocno słońce. Cieszę się, że wczorajsza pogoda nie wpłynęła na dzisiejszą. Była dzisiaj sobota co oznaczało że minął tydzień od mojego obudzenia się i moja mama ma dzisiaj wolne od pracy. Cieszyłam się, bo sama nie poradziłam sobie z przebraniem się. Moje kończyny są wiotkie jeszcze, ale i tak jest już lepiej niż na początku. Spojrzałam na Justina i stwierdziłam, że zrobię sobie selfie z śpiącym idolem, potem zrobiłam kilka zdjęć jego śpiącej buzi. Po odłożeniu telefonu patrzyłam się na niego. Ręka sama mi się podniosła i przejechałam opuszkami palców po jego policzku. Zamruczał coś pod nosem, a ja szybko wzięłam rękę i udawałam, że śpię. Usłyszałam chichot Justina i słowa:
- Kochanie, wiem że nie śpisz i że to byłaś ty. To było miłe.- powiedział zachrypniętym głosem, przytulił i pocałował mnie w czubek głowy, a ja prawdopodobnie spaliłam buraka co czułam na moich policzkach.
- Przepraszam, nie powinnam.- powiedziałam cichutko wtulając się w jego klatę.
- Ja nie narzekam, a nawet chciałbym żebyś robiła to jeszcze raz. - powiedział i sięgnął po moją dłoń. Położył ją sobie na policzku, a ja podniosłam wzrok na niego. Pomyziałam go znowu, a jego wzrok przeskakiwał z moich ust na oczy. Sama robiłam to samo. Jego oczy były ciemniejsze o odcień niż zwykle, a jego usta zawsze pełne i różowe- delikatnie rozwarte. Byliśmy już blisko siebie, kiedy mama otworzyła drzwi.
- Cześć robaczki. - przywitała się i uśmiechnęła się na widok co robiliśmy. Szybko zdjęłam dłoń z policzka Justina i ułożyłam się obok niego.
- Hej.- powiedzieliśmy nieśmiało, oboje w tym samym czasie, na co zachichotaliśmy wszyscy.
- To ja może pójdę się przygotować.- powiedział Justin z uśmiechem, który rzadko opuszczał ostatnio jego usta. Ciesze się, że to dzięki mnie.
- Ja też się przygotuje i za pół godziny na dole jemy śniadanie.- powiedziałam i klasnęłam w dłonie na co się wszyscy zaśmiali. Dziękuje za to, że moja mama, nie jest jakaś natarczywa i robiąca pośmiewisko własnej córce, bardziej jestem szczęśliwa, że jest taka kobieta jaką jest. Fajnie też, że z Justinem nie czujemy się niezręcznie. Nie wiem co bym zrobiła, gdyby ode mnie odszedł. Widziałam, że on też tego chciał, ale jednak nie wiadomo. Minęło pół godziny, a ja byłam już przygotowana. Miałam na sobie białe szorty, różową bokserkę i na to dłuższy błękitny sweterek z różowym zapięciem. Bokserkę wciągnęłam w szorty, a włosy pozostawiłam proste i rozpuszczone. Na nogi założyłam białe trampki. Mama pomogła przenieść mnie na wózek. Będąc już na dole, gdzie Justin siedział przy stole, podjechałam do niego i przytuliłam go od tyłu. Odwrócił się do mnie z uśmiechem, a jak mnie zobaczył otworzył usta w zdziwieniu.
- Wyglądasz wow, pięknie.- powiedział i podniósł mnie z wózka niosąc mnie do salonu, gdzie chcieliśmy zjeść płatki. Zaśmiałam się.
- Justin, wiesz że się powtarzasz?- zaśmiałam się, a on zdezorientowany podniósł jedną brew.- Od tygodnia mówisz mi codziennie że pięknie wyglądam.-  wytłumaczyłam.
- Bo ty zawsze wyglądasz pięknie.- powiedział wzruszając ramionami i siadając ze mną na swoich kolanach. Zjedliśmy nasze śniadanie i potem włączyliśmy muzykę. Justin podśpiewywał na co ja go podziwiałam. Ten chłopak zawsze miał styl, wyglądał nieziemsko. Przysunęłam się bliżej niego i przytuliłam się do niego.
- Lubie się do ciebie przytulać.- powiedziałam.
- Ja też słodziaku.- zaśmiał się.
- Chodźmy do ogrodu.- powiedziałam spoglądając na niego. On tylko uśmiechnął się i podniósł swój sexowny tyłek. Oczywiście nie obyło się od wzięcia mnie na ręce i pójścia na świeże powietrze ze mną na rękach. - Masz niezły ciężarek ze mnie, będziesz miał jeszcze większe mięśnie niż miałeś, od tego ciągłego noszenia mnie.- zaśmiałam się i on też.
- Ja nie narzekam księżniczko. -powiedział i pocałował mnie czule w skroń, na co się uśmiechnęłam. To nie pierwszy raz jak nazwał mnie księżniczką, a ja oczywiście musiałam się zarumienić. Usiedliśmy na altance po środku mojego ogrodu. Porozmawialiśmy tam o wszystkim i o niczym. Justin jest świetnym kompanem do rozmowy. Rozmowa z nim to sama przyjemność. Nie jest ona krępująca tylko zabawna.
- Wiesz, minął tydzień od mojego wybudzenia i ćwiczyłam przez ten cały czas, sądzę wiec że powinnam spróbować zacząć chodzić. - powiedziałam nie kryjąc podekscytowania w głosie. To już staje się naprawdę uciążliwe, nie mogąc chodzić. Musze jeździć na wózku lub być noszona. Przepraszam bardzo, nie jestem kaleką.
- Nie jestem co do tego pewny. - oznajmił Justin, nie będąc pewny co do tego pomysłu, ale spojrzałam na niego oczami szczeniaczka. Na początku był twardy, ale z każdą następną sekundą poddał się i z westchnieniem powiedział.- Dobrze, ale będę stał i cię asekurował.- poinformował z uśmiechem, na co wydałam pisk szczęścia. Zaniósł mnie na trawę mówiąc, że tu będzie łatwiej i mnie puścił.
Stałam przez chwile, nie chwiejąc się jak to miałam w zwyczaju od wybudzenia, na co się uśmiechnęłam. Postawiłam nogę do przodu i zrobiłam pierwszy krok, potem drugi i trzeci. Jednak za czwartym, przy którym przyśpieszyłam potknęłam się i prawie upadłam. Uratowało mnie ramie Justina. Spojrzałam zawstydzona na jego twarz. Była taka piękna, podkreślone kości policzkowe, ciemne oczy, malinowe usta. Skanowałam jego twarz, a on robił to samo. Z napięcia pomiędzy nami przygryzłam dolną wargę, wiec jego oczy spojrzały na moje usta. Również spoglądałam na jego usta, a nasze twarze zaczęły się przybliżać. Czułam jego miętowy oddech tak blisko.
- Mogę Cię pocałować?- zapytał szeptem naprzeciwko moich ust. Mam nadzieję że tym razem mama nam nie przeszkodzi. Delikatnie pokiwałam głowa nie odwracając wzroku od jego warg. Wtedy to zrobił. Stało się, byłam w niebie. Jego wargi delikatnie muskały moje co odwzajemniłam, szczerze to mój pierwszy pocałunek, nie wiem jak to się robi, ale postanowiłam, że posłuchałam swojego wewnętrznego instynktu i zaczęłam oddawać pocałunek. Po kilku minutach oderwaliśmy się od siebie. - Wow.- wydyszał, a ja wtuliłam się w jego ciepły tors.
- Dziękuję.- powiedziałam, a on zacieśnił swój ucisk na moim ciele podnosząc mnie.
- Za co księżniczko?- zapytał znów spoglądając w moje oczy.
- Za wszystko, ale aktualnie za to że uratowałeś mnie od wypadku i za najlepszy pierwszy pocałunek jaki mogłam sobie wymarzyć. - powiedziałam prawdę i spojrzałam w jego oczy pozostając wciąż w jego uścisku.
- Nie ma za co księżniczko.- powiedział i znów połączyliśmy swoje usta w pocałunku.


Dawno nie wyło rozdziału, ale mam nadzieje że mi wybaczycie. :*

#1 Obserwujcie bloga. Wystarczy zjechać na sam dół.
#2 Opowiadajcie w ankiecie na prawo. 

1 komentarz:

  1. Sprobuj popracować trochę nad ortografią. Nie chce Cię hejtować ani nic. Co do reszty rozdziału jes super :)

    OdpowiedzUsuń